poniedziałek, 10 lutego 2014

Budują gniazda ,w nich radośnie śpiewają,klekoczą, życie nam umilają, przed zimą do ciepłych krajów odfruwają, jednak znów ku nam wracają .. Pamiętam ich radość ,na słomianym dachu klekotały, młode im wylęgły, skrzydełkami machały nim z gniazdka wyleciały.... Na drugi rok ledwie uwiły, samoloty bomby rzuciły , strzechy płonęły...na kikutach kominów zbudowały nowe. Jaskółki w ich szczelinkach wiły swoje gniazdka ,a ludzie w ziemiankach wtedy żyli . Nasz cudem dom ocalał a my - powiedziała mama.,w nieznane ,do drugiej Polski uciekamy , na ziemie poniemieckie,pociągiem towarowym powiozą. Pamiętam, jaskółki wtedy kreśliły ósemki nad nami,skrzydełka błyszczały słonecznym rankiem. Był to to w 1946 roku,ostatnim na kresach. Nad Odrą dachy z czerwonej dachówki podziurawione od kul przywitały, ino gołębie gruchały i wróbli na nich ćwierkały, po polach śmigały bażanty, goniły ich zgłodniałe psy,o druty z minami zawadzały- do nieba leciały, uniosły tam naszego białogrzywego sybiraka., wtedy. okna zadrżały,a gołębie z dachu uleciały. Jak bez konia żyć pytała ze łzami w oczach mama? Mijały lata-rozminowano pola,ale takich boćków jak na kresach,nad Brzezinką, miluchnych jaskółeczek z pod strzechy słomianej nie było ... wędrując po świecie tak cudnych jak tamte nie spotkałem. Może nad Adriatykiem, ,kiedy Anię całowałem,podobne nad nami ósemki kreśliły,kreśliły ...i blaskiem skrzydeł jak ,pierścionkiem ślubnym serca łączyły..łączyły , a mój białogrzywy Sybirak w podroż poślubną nas wiózł. Gdzie teraz jesteś z tamtych złotych plaży i nocy pod gwiazdami ,?Minęło wiele lat a wciąż one pachnie marzeniami. Bez nich życie moje ,co upływa -niby ziarnka maku z dziurawego garnka cóż byłoby warte? Księżycowym - światłem,?Dzięki tobie ono jeszcze - słońcem świeci i grzeje serce....i . dzięki nim spotykam ciebie we śnie jak na jawie. I tak przemija dzień za dniem, a ja co raz bardziej wiem- nic nie dzieje bez przyczyny, dwa razy nie zdarzy. Kartki z kalendarza też zrywam inaczej, na sobie patrzę w lustrze innym wzrokiem, obojętniej ,imieninowe,urodzinowe uroczystości tez już ,jak ględzenie noworoczne prezydenta,jak kazania o miłości bliźniego.... .Stawiam im jednak pomniki wspomnień, niejako zatrzymuję czas , i cenię każda chwilkę tu i teraz ,aż do bólu wiem,ze nie dogonię i w stu koni dnia który przeminął..,że niespełnione marzenia -to podroż na białogrzywym w krainę szczęścia,po złote runo śród zwodniczych syrena. Penelopę miał tylko Odyseusz. i ja nad Adriatykiem .- . Ona jak wiosna ,w listku zielonym pachnie z daleka, we wspomnieniach na mnie wciąż czeka.. ..Śród ludzi wiele samotnych i nijak bratniej duszy znaleźć. Z nią jak z parasolem,deszcz pada to go nie ma. Ojciec powiadał,ze poznaje się go tylko w biedzie. Parasolem tym -moje wspomnienia I wychodzę z nim w miasto ,podróżuję,deszcz pada,a pod nim słonce świeci ,na chodniku,w tramwaju wyciągają dłonie daj złotówkę na chleb, kościoły, pałace zamknięte tam miłość bliźniego nie ma powiadają , masz parasol pełen słońca -daj- ,nie żałuj..

sobota, 1 lutego 2014

I nic się nie zmieni środa, 29 stycznia 2014 19:54 Wpisany przez Szymon Szymon Budują gniazda , wiosną, latem śpiewają,klekoczą, życie umilają,a jesienią do ciepłych krajów odfruwają, jednak nas nie zapominają,wracają ,.. . Pamiętam ich radość ,na słomianym dachu klekotały, młode im wylęgły, skrzydełkami machały nim z gniazdka wyleciały.... Na drugi rok ledwie uwiły, samoloty bomby rzuciły , strzechy płonęły...na kikutach kominów zbudowały nowe Jaskółki w szczelinkach ich wiły swoje gniazdka ,,a ludzie w ziemiankach wtedy żyli . Nasz cudem dom ocalał a my go zastawiamy- powiedziała mama. Pamiętam, . jaskółki, kreśliły ósemki, nad nami,skrzydełka błyszczały słonecznym rankiem. Był to 1946 rok,ostatni rok na kresach. Na ziemiach ,poniemieckich ,na dachu z czerwonej dachówki ino gołębie gruchały i wróbli ćwierkały,a po polach śmigały bażanty,zające, i lisy,o druty z minami zawadzały-wybuchy rozlegały,ale takich boćków jak na kresach,nad Brzezinką,takich miluchnych jaskółeczek z pod strzechy słomianej już nie było i wędrując po świecie tak cudnych jak tamte nie spotkałem. Nad Adriatykiem, w ubiegłym wieku,kiedy Anię całowałem,podobne nad nami wtedy ósemki kreśliły,kreśliły ...i blaskiem skrzydeł jak ,pierścionkiem ślubnym serca łączyły..łączyły , a mój białogrzywy Sybirak co do nieba uleciał. od miny w podroż poślubną wiózł. Gdzie teraz jesteś Aniu z tamtych lat , z nocy pod gwiazdami..?Minęło wiele lat a gwiazdy wciąż pachną marzeniami. Bez nich życie ,co upływa niby ziarnka maku z dziurawego garnka byłoby krajobrazem księżycowym - świeciłoby,a nie grzało.. .Może dzięki temu jeszcze od czasu do czasu spotykamy?Przemija dzień za dniem,a ja coraz bardziej wiem,że nic nie dzieje bez przyczyny, dwa razy nie zdarzy.Kartki z kalendarza spadają tylko każdego roku podobnie,a ludzie na wzajem sobie obojętnieją,,rocznicowe,noworoczne życzenia składają w szablonie ble ble i odchodzą,odchodzą w sina dal.,wspomnienia zostawiają.Stawiają pomniki jednym,drugich przeklinają ,z grobów wyrzucają.Tak było,kiedy mnie nie było,tak będzie kiedy w proch obrócę i tylko zal ,że nikt go nie rozsieje po ogrodzie moich marzeń..

czwartek, 2 stycznia 2014

Puki ciągniesz kierat-żyjesz.... Z pod kopyt tumany kurzu unosiły , wielmożnych do kościoła, bryczką wiozła , dziedziczka z cukierki nam rzucała,a mąż stary, laską POSZTURCHIWAŁ FURMANA,by prędzej minął wiejską hołotę. Galopowała na niej tez konno, z rozwianym włosem za wzgórza, ,gdzie dzikie żurawie miały zer. Nago ku nim podchodziła,a z gęstwiny fornal zbliżał. Czemu tak dzieje - pytałem dziadka, on jary ,a mąż stary – wyjaśnił i zasłaniał ich widok Bawiłem się potem w to na pastwisku,krowę, zamieniałem w dziedziczkę,a byczka w fornala ,a one biegły na łąkę pańską, zarządca batem smagał „więcej nie będę”-skomlałem , ale potem na kiju jak białogrzywej cwałowałem w jej ustronie , w lustrze wody widziałem naga i potęgę kosmatego fornala, rówieśników do zabawy zwerbowałem– , brata tez , z kijka spadł, potłukł kolana, w domu, wygadał. lanie większe niż od zarządcy dostałem. W 1939 roku enkawudziści w pałacu wielmożnych szkolę gminna zrobili,a ich do obory wypędzili , a potem na bryce do łagru w Bierozwiecze wieźli. Białogrzywa nie biegła kłusem jak onegdaj ino parskała. Dziedziczka potargane włosy i twarz łzami zalane miała,obok blady jak trup mąż,a enkawudzista furmanił, naganem niby batem machał i krzyczał śmierć burżujom, ziemia chłopom.,a siermiężni wtórowali " nasza,nasza i bimbrem częstowali. Groźby ponure zwisły i -nad nami,ojciec sklepikarz,legionista -na sybir w sam raz. Enkawudzista puki co na białogrzywej nas odwiedzał ,zabrał szablę ułańską ojcu, , matkę uwodził i szturchając naganem mówił ,gdyby nie twoja uroda -na białych niedźwiedziach byś zipała... Nie zdążył nas wykończyć, uciekł przed Niemcami. Białogrzywa zajeżdżona została. Dziwnym wzrokiem na Niemców spozierała.,a kiedy oni Ojca zrobili zarządcą majątku. znów wigoru nabrała , ,z zadartym ogonem niby baletnica szła. Bryczka kołysała     uginając się na resorach., siedziałem w niej niby dziedzic , majątkiem wszak jego ojciec zarządzał . Rasowa sybiraczka, dziedzic piką bolszewika z niej strącił i sobie zabrał mówił ojciec. Przed lagrem czerwonoarmistów esesman,na widok jej salutował , usiadł obok mnie i powiedział głaszcząc po głowie , takiego syna mam w Poznaniu. Czerwonych diabłów, w bagno wrzucimy i klepał ojca po ramieniu. jechał z nami na targowisko buty czerwonoarmistów,szynele chłopom dawał za masło,jajka. A za drutem kolczastym obok stłoczeni jak śledzie w beczce żydzi ,wyciągali ręce o chleb. Jankiel z córką Rebeką , zobaczył nas ratuj  błagał ojca ,przed wojną dawał towary nam na kredyt. Esesman wtedy rzekł w majątku mojego wuja niech pracuje Rebeka ,a Jankiel na szmelc! Skulona jechała z nami , obok lagru wołali halit Juda, ojciec pokazał im zezwolenie,a  ciężarówka z żydami mijała,zegnaj Rebeko wolał jej ojciec, za kilka minut rozległy serie z cekaemów . Już po nich wyszeptała,    trzęsła niby galareta i całą drogę chlipała. W majątku   doszła do siebie . Księgowała ilość dostarczanej Niemcom żywności. Nie raz krewny dziedzica. przyjeżdżał na motocyklu po miód,bimber i uśmiechał jakoś dziwnie do Rebeki. Zbrodnie bolszewików wołają o pomstę - mówił,. wstąpiłem do eses,by być ich katem. Widziałem jak ich bił kolbą i spluwał na ich wykrzywione ze strachu twarze.-Siedziałem w bryce wtedy obok ojca, ,a on machał ku nam mauzerem i krzyczał"jak Kuba bogu,to bóg Kubie I pamiętam Rebekę z tego majątku - wieczorami śpiewała psalmy , dłonie wznosiła ku niebu, długie włosy wiatr zakrywał twarz ,a na kasztanku galopował   do niej  w skórzanym płaszczu nieznany jeździć,   z rozwartymi , ramionami. biegła ku nie mu  . Ojciec  to tez zauważył  i  kazał mnie spać  w  stodole z  robotnikami ,a oni  rechotali,”akowiec Żydówkę kopci” . Co to znaczy kopci- pytałem sam siebie?. Jak umknęła do lasu stajenny donos na ojca w gestapo złożył. ,a znajomy esesman rzekł - donosiciele najgorszy gatunek i splunął na niego.,nie zastrzelę boś u dziadka mego pracował. Nocą stajenny na  grzbiecie  białogrzywej węglem napisał” śmierć zdrajcy Stalina,pętlę nam zostawił  i uciekł do czerwonych partyzantów. W 1944 roku znów bolszewicy wracali.Rozbite czołgi jeszcze  tliły w okolicy ,a oni szukali ojca, . Szpicle wskazywali kryjówki. .Umykał im w porę.,dzielić losu  braci    na Syberii nie zamierzała,ostatnią kulę sobie ,w razie czego sobie wpakuję,opiekuj eis wtedy  rodziną.,-powiedział ,pod przebranym nazwiskiem, nim ociekł do Polski na stacji kolejowej pracował. A oni  szukali,   pruli słomę, bagnetami w stodole,  stogi siana.  Matce zadzierali  spódnicę., grozili,lagrami jeśli   nie  wskaże kryjówki Krzyczałem "tato ratuj mamę".   .Sąsiedzi   unikali  Tylko  dziadek który mieszkał nad rzeczką,  odwiedzał .   . Zbierajcie  runo ,zima sroga ze wschodu idzie i głód wielki niesie. Była to ostatnia złota jesień na ziemi rodzinnej ,wzburzona  Brzezinka zrywała  mosty,zalewała drogi ,wiatr  strącał liście z drzew, prześladowcy ,nie mogli do jechać W lasie dziedzica zbierałem runo .Baby    tam nie zaglądały- duch jego z szablą paraduje-mówiły,a faktycznie w lochach- go umęczyli- ci sami,co gonią twego ojca.. wyjaśnił dziadek Grzybów mnóstwo ,a same jakby wskakiwały do koszyka, dzięcioły  dziobały korę, wiewiórki hasały po drzewach.,gdzie mój tata pytałem ich ? .Mama suszyła i kwasiła runo, borówki wkładała w drewnianą beczułkę i mroziła na ganku. Zimą stawiała na stół .Z pieczonymi    ziemniakami  rozpływały w ustach, na języku czuło kawałeczek lata . Starczyć musi do końca zimy mówiła. Brat szukał ich w komórce,a znalazł    zapalnik do granatu i włożył do pieca. Garnek z ziemniakami szlak trafił,konewka z mlekiem  spadła z zydla, ze strachu dostał biegunki. . Wyleczył się  borówkami. Przewodniczącym rejonu,i aniołem stróżem naszym został partyzant stajenny . Przed wojną dziedzicom czapkowałem, za Fryca twojemu mężowi,a teraz wskazał naganem n a mnie -on będzie moim furmanem..To dzieciak,-ripostowała ale ty dorosła, urodziwa odrzekł- Kto wie- jakie byłby nasz los,gdyby nie jej uroda?-woziłem tego drania od. wioski do wioski, zalegających z dostawą żywca,straszył Syberią, zaglądał do zagród wdów, było ich mnóstwo, Pocieszał ich,a białogrzywa skubała trawkę u plota. Wracał czerwony na twarzy. Zawiadomienia ,że ktoś śmiercią bohatera zginął też-wręczał. Pewnego razu, na chwiejnych nogach , cuchnący bimbrem wyszedł z biura, wlazł na woź i rozkazał " na przełaj do Tamary ,wio ,wio wykrzykiwał.,mieszkała na skraju lasu. Wszedł do niej ,słyszałem jego bełkot i szamotaninę . W rozdartej bluzce wyskoczyła boso przez okno i ociekała do lasu,gonił i wolał "stój,bo strzelam . Nie mów o tym nikomu srogo. ostrzegał i dał pętko kiełbasy. Z czosnkiem wędzona od burżuja-wyjaśnił. Schowałem za pazuchę,przywoziłem do domu .Za Łapówki takie zwalniał od obowiązkowych dostaw Pamiętam gminę Mosar. czekałam na niego ,a sybiraczka nieopodal pasieki parsknęła,pszczoły obsiadły ją nagle , wierzgała nogami ,stanęła dęba, przewróciła wóz i ul , pomknęła,z przednimi kolami,a roje mnie obsiadły W biurze gminy,krople walerianowe i kubeł zimnej wody uratowały od niechybnej śmierci. .Na końcu wsi zatrzymano kobyłkę. Wiozła mnie chrapiąc ciężko,spuchła twarz,ze nic nie widziałem , słyszałem tylko jej chrapanie i czułem  chybotanie wozu,wpadał w koleiny wyżłobione czołgami .Był to znajomy znak ze zbliżamy do domu. Na podwórku zarżała żałośnie, mama wybiegła przerażona pytała co się stało, nie widziałem  jej i płakałem. Białogrzywa też chorowała. Opuchły nozdrza i boki ,nie skubała trawki tylko wodę pila i n a mój widok głowę podnosiła. Zioła dziadka na nogi ją postawiły .Nie ma tego złego co na dobre nie wyjdzie-przestałaś furmanić- drewno z lasu prędzej wywieziesz,wykonasz plandostaw żywca,zbożna i wywózki drewna z lasu-a potem Polska -rzekł fornal W łapciach, siermiędze opasanej w sznurkiem drewna z lasu wywoziłem ,,płozy skrzypiały ,kobyłka truchcikiem biegła, para buchała jej z modrzy,a grzbiet i boki pokrywały się szronem. ,dzwoneczki u jej szyi dzyń,dzyń, Jodły jesiony i piękne brzózki piły drwali cięły , dzięcioły przerywały pukanie ,zające zmykały,tylko stary lis z oddali się gapił,wiedział jakby że na pohybel faszystów i ku chwale władzy radzieckiej to robimy . Gałęzie rzucałem w ognisko,suszyłem siermięgę,a starzy,kulawi,,drwale układali belki. w saniach moich przez zamarznięte jezioro do stacji kolejowej je wiozłem. przed wojną ,pływałem po nim łódką,z ojcem w szałasie nad brzegiem spałem. Wspomnienia te ogrzewały nogi ,a gdzie on teraz zadawałem pytanie ? Belki chybotały i pachniały żywicą,jechałem za kulawym sąsiadem!Zatrzymał nagle konia ,odwilż nadeszła,rąb przeręblę . rozkazał. Ryby się duszą Waliłem siekierą w lód ,aż woda trysnęła, wypłynęły szczupaki, rozwartymi paszczami. chwytały powietrze, . ludzi w ,koszykach taskali je do domu. Za ryby komisarz dopisał więcej kubików drewna,nie mów nikomu,bo zamiast do Polski pojedziesz na Sybir, .Późnym wieczorem wracałem do domu w Adamowicach Ciągnęła pokornie sanie,śnieg skrzypiał pod płozami. Szurała kopytami . - Wio, wołałem , boki spocone,pokryte szronem, pośliznęła,przewróciła ,dziadek wybawił nas z tarapatów. . Ale zachorowała, krosty skore pokryły Ziołami dziadka leczyłem, wigoru nabrała i znów na mój widok rżała Z kwitkami,litrem bimbru i skorkami na kożuch mama poszła do naszego anioła stróża. Łapówę przyjął kwitki obejrzał i powiedział,plan wykonał,zezwolenie do Polski podpisze,ale jeszcze mnie poproś nim z mężusiem spotkasz-mówił jej pojedziemy do taty" braciszek  wolał klepał    siostrę po plecach i wolał  tarto ,a ona beczała i wolała ,siusiu chcę. ... .Słonce coraz cieplej świeciło,śnieg topniał,nad oknem zwisały długie sople lodu,a pod strzechą świergotały wróble. Strącałem śnieg z antonówki i nieopacznie złamałem gałązkę.,pojawiły się kropelki ,zamarzały w sopelki,w marcowym słońcu płonęły niebieskawym kolorem ,na języku słodycz ich czułem. to łzy wiosny,powiedziała  mama .Od drzewek ciągnęły długie cienie,z górki biegły strumyki,w dole łączyły się w jeden nurt spychając śnieżną miazgę do sadu. Na leszczynie pojawiły się brązowe ,podłużne paciorki,na wierzbie bazie pachniały nektarem. Ledwie widoczna zieleń okrywała wszystkie drzewa. Z każdym dniem sad jaśniejszy. ,brakuje tylko jaskółek i szpaków...,gniazdka pod strzechą i domek na gruszce czekają,a my musimy uciekać z stąd, wyszeptała jakoś smutno mama. Przebiśniegi wytężają główki ku niebu,ziemia budzi się z letargu,patrz   synku ,nasz język tupta pod drzewkiem,wyciągnąłem ku niemu dłonie,lecz czmychnął w krzaki. Była to ostatnia wiosna.   Aldona ze smutkiem w oczach ,zabierz mnie do Polski prosiła,tam   tatuś czeka.. grała na bałałajce,śpiewała o ptaszku  ze złamanym skrzydełkiem, wieś  wiedziała ,ze  zginał   nad Wisłą,a  ona mówiła,ze   czuję go w  sercu. Zabierz ze sobą prosiła. miała dwanaście l wtedy z biało-czerwoną opaską na rękawie z odziałem krewniak dziedzica przyszedł,gdzie białogrzywa zapytał? ! Dobytek na wozie już leżał, ,a on , odradzał wyjazd - .Zarośnięte twarze partyzantów, tchnęły jakąś smutną grozą. Siorbali łapczywie kapuśniak,. Gapiłem się na ich - broń , moja lepsza - wyszeptałem - masz broń-zapytała mama? - Jak nie wyjedziemy , to walczyć trzeba- pocieszałem przerażoną rodzicielkę. -, Trzecia wojna na włosku wisi - zabierając mój arsenał powiedział i pogłaskał n a pożegnanie białogrzywą. Mama powiedziała wówczas: "Komu w drogę temu czas". Aldona , biegła u wozu ,niebieską chusteczką zegnała. W Postawach Białogrzywa.,nie chciała wejść do wagonu, wierzgała nogami. Ludzie płakali , kruki krakały na drzewach złowieszczo. A mnie było zal Aldony,żoną chciała być Pociąg na bocznicy stał jeszcze długo, mknęły transporty z Germanii  -fabryki wywożą- mówili ludzie. Takich bocznic-nim szerokie tory kończyły bieg było multum.  Pod niebem, czekaliśmy na polski transport kilka dni. Białogrzywą w rzeczce poiłem ,ugrzęzła w torfowisku,ledwie wykaraskała .Na ziemi poniemieckiej,oborę lepszą niż nasz dom za bugiem miała,ale sil już do pracy ubywało,kosiarkę ledwie ciągnęła,ciężko z legowiska się podnosiła. Pewnego ranka szla na łąkę,ale obejrzała się n a mnie, jej wielkie oczy. smutkiem płakały, szurała kopytami powoli ,minęła łąkę i szla dalej,gdzie kąkole , zasieki i okopy, tam rozległ się potworny huk ,w kuchni szyby wyleciały co się stola pytała trwożnie mama. dygotałem jęcząc,co się stało?Białogrzywa uleciała do nieba ,moja białogrzywa. Jej historia-to historia mojego dzieciństwa i droga przez mękę do Polski Zbiegi okoliczności nie istnieją, jest coś, co rządzi przypadkiem, wszystko ma jakąś przyczynę .Uczulenie na jad pszczeli pozostał do dziś,a tam gdzie kiedyś wlocie dziedzica kurhany i no wspomnienia jak żywe ostały..

środa, 11 grudnia 2013

Koszty utrzymania rosną prędzej niż zarobki,a podatki na wartości katolickie, ,judzenie sąsiadów wschodnich i pomnażania bogactw wybrańców narodu idą,a ochłapy dla kowalskich ! W cieniu krzyża kupczą , manipulują nami, od obietnic i obłudy uszy puchną ! Od wójta i plebana do najwyższego chama ta obłuda wyziera . bezdomni,. głodni zaropiali skomlą o jałmużnę , a przytułków dla brak,zaś strzeżonych elektronicznie kościołów , rezydencji multum,plejada banków,sznur limuzyn i agencji towarzyskich, -a oni w zaułkach osiedlowych grzebią w śmietnikach,jadła szukają ,wyrzuceni przez miłość bliźniego wrosły w krajobraz stolicy i mojej ulicy..Kartony,puszki im za bramy wystawiają , do składnicy złomu zatargają-. Oni już nie wierzą w cuda , puszkami od piwa chleb i wino rozmnażają.. ,a ,skandowali "precz z komuną" ,dla JP2 śpiewali sto lata ,byli obrońcami granic,a teraz są na nic.-stresować z tego powodu? Władza,kler i mafiozi- syci i to się liczy A sprawiedliwość?Bajka patetyczna,patriotyczna dla kowalskich,by wierzyli w złote góry i gruszki na wierzbie. I czyja to wina,że do władzy dopuszczamy skurwysyna?! I tu nie ma obrońców- wszyscy jesteśmy oskarżeni za to. Ilu ma odwagę wyrazic to publicznie ?!-Przed lustrem boi wielu spojrzeć sobie w oczy,a cóż dopiero podważyć dogmaty,wysysane z piersi matek? -Polska kościołem stoi i basta. Kto krytykuje -to nie Polak . I to ważniejsze od polityki socjalnej , bez skrupułów tym zniewala Kowalskiego!Nie ważne,że- dzieci wyrzucają na śmieci.,ważne co kościół mówi - , módl się i pracuj ,nie masz na pochowek kredyt bierz ., ambony bez mamony do boga nie prowadzą! JP2 nie po to siedem razy do Polski przyjeżdżał by całować ziemię, ale kościół miliarderem uczynić i błogosławić zdrajców ojczyzny ze Stanisławem jej patronem włącznie , Radio Maria nazwał ostoją katolicyzmu, a kiedy konkordat podpisał- sprawiedliwości stało zadość powiedział i uścisnął dłoń Olka prezydenta,a jego piękną jolę z obnażonym kolankiem posadził obok siebie i wiózł przez stolicę Mussolini,Franco,Hitler , też podpisali .Boże nigdy cię nie opuścimy,pobłogosław naszą walkę - wołali. Też podpisałem-tłumaczył się prezydent nawrócony katolik Z kominów krematoryjnych unosiły dymy ,a na Jasnej gorze esesmanami wznosili toasty na pohybel synów Mojżesza i było ok Wszystko się robi dla umiłowanej ojczyzny ,ślub kościelny po latach życia na kocią łapkę zawarłem,a JP2 nazwałem wielkim Polakiem,dzięki temu dwie kadencje w pałacu namiestnikowskim noce poślubne miałem .Trzeba umieć w tym zajebistym kraju umieć znaleźć kawaląteczek wygodnego życia

środa, 4 grudnia 2013

Pragnąłem jak sucha ziemia deszczu....,czuję to w duszy jeszcze . Ale już nie dręczę siebie - niczym ciebie pragnąc nie chcę jak kiedyś,że aż dłonie siniały. Pragnąłem okiem i ręką. No ty tak pragnąc nie chciałaś. Daj boże,by ciebie tak ktoś inny pragnął. Najgorszy ambaras,gdy dwojga nie chcą na raz, zrozumiałem-kiedy ,most zburzony,kładka połamana,a lodź nadziei przedziurawiona-nijak do jechać do ciebie było,a telefony ble ble.. . Niczym pragnąc nie chce jak kiedyś,że dłonie drżały od picia gorzały. Pragnąłem w amoku alkoholowym . No ty tak pragnąc tez nie chciałaś. Nie Daj boże,by ciebie teraz tak ktoś inny pragnął-utonie w alkoholu,. Bo najgorszy wtedy ambaras-pić się chcą zaraz . Nie wierz, nie boj ,nie poddawaj żadnej namiętności ,- zwodnicze, bo rodem z raju są,a jeśli tak to tylko z Marią Magdaleną. Umarłego ocuci,wonnościami umyje,olejkami lędźwie rozgrzeje-bo .. dla niej Roskosz ważniejsza od srebrników! Chrystus miał oko,gust i szczęście,że na taką trafił,dzięki jej bogiem został! Wiele było podających się za jawnogrzesznice. Aksamitnych,brylantowych- da rany przełóż,i z łózka nie wychodź,. Złotych rybeniek, miododajnych pszczółek, baśniowych jaka,telewizyjna pszczolinka Maja z dobranocki.... Wszystkie wymieniać,-pamięć zawodzi. Została ino ostatnia ,od wielkiego dzwonu ,kiedy ma dzień dobroci dla małych zwierząt, z wisielca powstańca czyni, a tamte nie warto było kochać,a tylko bzykać-kochanie to cierpienie, zazdrość,niepokój,a seks to sama Roskosz. .Co dawały za darmo ,społeczniczki, budownicze wartości męskich tez jak PRL we wspomnieniach ino ostały, obecne z wartościami katolickimi wstępną grę zaczynają od pytań ,jakiej marki ,samochód ile na koncie bankowym,? . Za stówę tylko w agencji towarzyskiej,bez tej gry, nawet umyją po francusku i zaprażą na jutru. Przyjemność ,większa niż w małżeńskim łożu . Kowalskiemu na bezrobociu na to jednak nie stać,na browarek szpera w śmietnikach, ,nie na bzykaniu świat stoi ,a na odpadach,makulaturze -powiada.

czwartek, 31 października 2013

Polactwo - Rafał Ziemkiewicz. Audiobook PL. Całość

http://www.youtube.com/v/6AW6VegQN3Y?version=3&autohide=1&autohide=1&showinfo=1&feature=share&autoplay=1&attribution_tag=kOQ3D5FD1DTts6W3INf8fA